Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/155

Ta strona została skorygowana.

Pierwsze jej spojrzenie pobiegło po salonie szukając Sebastyana, ale go nie znalazło. Kapitan jeszcze nie przyjechał.
Ramię podał Bercie podprefekt. Błagał, ażeby go zaszczyciła pierwszym z kolei kontredansem. Biedne dziecko trawione niepokojem, wcale nie miało ochoty do tańca, lecz niepodobna było odmówić: Gdyby bowiem odmówiła wicehrabiemu de Saulex, jakżeby mogła tańczyć poźniej z Sebastyanem?
Zgodziła się zatem i dokładała bohaterskich wysiłków, ażeby zdobywać się na odpowiedzi podczas rozmowy w kontredansie, tak zwykle błahej, skoro tylko tańczący są dla siebie całkiem obojętni.
Właśnie rozpoczęto trzecią figurę i taniec odbywał się według wszelkich wymaganych form, kiedy Berta zadrżała całem ciałem i puściła rękę wicehrabiego de Saulex,
Spostrzegła Sebastyana stojącego przy drzwiach najbliższych od przedpokoju, a blada twarz młodzieńca, spojrzenie posępne, czoło zmarszczone, wskazywały w sposób okrutnie wymowny, że dobrych wiadomości nie przynosi.
Odtąd panna de Franoy stała się tak zamyśloną, że albo nie odpowiadała wcale tancerzowi, albo odpowiedzi jej dowodziły, że wcale nie słyszała, co on do niej mówił.
Podprefekt odrazu spostrzegł tę zmianę raptowną, zrozumiał, że dzieje się coś niezwykłego, ale jako człowiek światowy, ani jednem zręcznem słówkiem nie starał się odgadnąć tajemnicy młodego dziewczęcia.