Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/159

Ta strona została skorygowana.

— Więc, pomimo wszystko, odwagi, mój drogi, odwagi!.. Widzisz, daję ci przykład!
Berta mówiła prawdę. Słabe dziewczę pochwyciło pierwszą rolę i wobec upadłego na duchu Sebastyana, ono okazywało się silnem.
Baronowa de Vergy, uderzona i przerażona znużeniem i jakby bólem, malującym się na twarzy kuzynki, spytała ją:
— Mój Boże, co ci jest?.. Co się stało? Cierpisz?
— Nic się nie stało — odpowiedziała Berta głosem drżącym — ale rzeczywiście czuję się bardzo nie dobrze... W końcu doznałam nagle jakiegoś dziwnego osłabienia... Może to tylko silna migrena, ale ponieważ muzyka i gorąco coraz bardziej ją wzmagają, możebyśmy pojechały...
— Dobrze, jedźmy... jedźmy czem prędzej. Chciałabym, ażebyś się jaknajprędzej położyła... Ale powóz... jakże go znaleźć...
— Pan Sebastyan, przed którym nie mogłam ukryć, że czuję się niedobrze, podjął się odszukać stangreta i każe mu zajechać przed bramę... Świeże powietrze zaraz mi niezawodnie ulży.
W kilka minut później, młoda wdowa wraz z młodem dziewczęciem opuściła podprefekturę ku wielkiej rozpaczy wicehrabiego de Saulex, który wobec widocznego cierpienia panny de Franoy nie śmiał ich dłużej zatrzymywać, ale z największym szacunkiem odprowadził je do powozu, który, dzięki Sebastyanowi, czekał rzeczywiście przed bramą.
Konie ruszyły z miejsca wyciągniętym kłusem i powóz znikł na zakręcie ulicy.