Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/160

Ta strona została skorygowana.

W tejże chwili ozwały się hałaśliwie dzwoneczki i trzaskanie z bicza, na przeciwległym końcu tejże samej ulicy zamigotały duże latarki i powozik margrabiego de Flammaroche, zaprzężony pocztowymi końmi, jak piorun, wpadł przed bramę.
Goulian, wierny zwyczajom paryzkim i przekonany nie bez słuszności, że postawa jego, twarz, wykwintna elegancya, sprawią ogromne wrażenie, uznał za stosowne, tak, jak ładne kobiety, przybyć na bal już po wszystkich, ostatni, dla zwiększenia efektu.
Lokaj zeskoczył z kozła, ażeby mu otworzyć drzwiczki. Wysiadł z szapoklakiem pod pachą, monoklem w oku, ubrany i uczesany wytwornie, wspaniały bez najmniejszego zarzutu.
Słowem trudno o piękniejszego margrabiego.


XIX.

Sebastyan z zupełnie dobrą wiarą, przyrzekł pannie de Franoy, że spełni jej rozkazy, a między innemi przedewszystkiem wstrzyma się od wszelkiej zaczepki z margrabią de Flammaroche.
Zakochani są zwykle najsłabsi, kiedy ukochana kobieta co rozkaże, uległość wydaje im się nietylko nieodzowną ale i łatwą...
Sebastyan, wychodząc z podprefektury, miał posłać we wskazane miejsce powóz baronowej a potem iść po konia, którego zostawił w „Hotelu Podróżnych“ pojechać do Cusance, zakraść się do ogrodu i użyć