Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/163

Ta strona została skorygowana.

— Powinieneś pan wiedzieć kto jestem, bo miałeś pan zaszczyt być mi przedstawionym...
— Panie! — mówił dalej Sebastyan — o ile wiem, nie byłeś nigdy ani żołnierzem, ani oficerem...
— Rzeczywiście — odparł Goulian — nie wlokłem nigdy za sobą żadnego pałasza ani nic innego i w ogóle nie lubię włóczykijów...
Sebastyan, jakby niesłyszał tej odpowiedzi, ciągnął dalej:
— Nie jesteś pan ani literatem, ani malarzem, ani rzeźbiarzem, ani czemś poważnem lub użytecznem... Zapewne wydam się panu za ciekawym, ale radbym wiedzieć, jakim sposobem, nie będąc ani żołnierzem ani sławnym, doszedłeś pan do tego?
I Sebastyan dotknął palcem wstążeczki czerwonej, którą jakiś pobłażliwy minister przyozdobił margrabiego za czasów jego krótkiego pobytu w zawodzie dyplomatycznym.
Goulian pobladł z gniewu, umiał jednak przynajmniej na pozór zachować zimną krew.
— A gdybym uznał pana nie tylko za ciekawego — ale i za impertynenta — zapytał — cóżbyś pan w takim razie uczynił?
— Najprostszą rzecz w świecie... zdarłbym panu tę wstążkę i zabroniłbym ją panu nosić w mojej obecności...
I Sebastyan zamierzył giestem spełnić tę pogróżkę.
Margrabia cofnął się na krok i założył ręce na piersiach.
— E! — odparł — co tu zbytecznych słów!.. Dość byłoby powiedzieć że szukasz pan ze mną pojedynku.