Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/168

Ta strona została skorygowana.

Sebastyan dostał się do Cusance, nie spotkawszy ani jednej żywej istoty.
Księżyc znikł. na niebie zupełnie. Okolicę spowijały jaknajgłębsze ciemności.
Zamiast zapuścić się w ulicę wioski, młodzieniec skręcił na wiadome łąki, ciągnące się nad brzegiem Cusancin... Zsiadł z konia, przywiązał go do wierzby, odnalazł ścieżkę wzdłuż parkanu ogrodu, otworzył furtkę kluczem, którym się już drugi raz posługiwał i podążył po omacku ku altanie.
Panna de Franoy czekała nań od kilku minut.
Z trudnością zdołała się uwolnić od wszystkich. Pani de Vergy niespokojna, chciała spędzić przy niej resztę nocy. Berta musiała ją dopiero uspakajać, zapewniając z uśmiechem, że już osłabienie chwilowe przeminęło zupełnie i że czuje tylko niejakie znużenie i wielką potrzebę snu. Wobec tak stanowczych zapewnień baronowa oddaliła się, dopomógłszy kuzynce rozebrać się z sukni balowej.
Pozostawszy sama, Berta naprędce włożyła szlafroczek, zamknęła pokój od środka na zasuwkę, ażeby nie dostrzeżono jej nieobecności na wypadek, gdyby pani de Vergy zechciała się wrócić. Potem w małym pokoiku garderobianym schowała lampę i zeszła bocznemi schodami do ogrodu.
Powiedzieliśmy już, że na miejsce spotkania przybyła pierwsza, ale niedługo czekała i niebawem słaby odgłos umyślnie głoszonych kroków dał jej poznać, że Sebastyan nadchodzi.
W tejże chwili właśnie, kiedy się ta para młoda schodziła z sobą, zanim jeszcze zdążyli zamienić z sobą choćby jedno słowo, burza gotująca się od tylu