Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/170

Ta strona została skorygowana.

miej odwagę powtórzyć... Powiedz mi wszystko... Chcę wszystko wiedzieć...
Berta, złamana znużeniem i wzruszeniami tego wieczoru i tej nocy, osunęła się na kanapkę, stojącą pod ścianą.
Kapitan, nie śmiejąc obok niej usiąść, stał przed nią.
Spełnił prośbę dziewczęcia i opowiedział aż do najdrobniejszych szczegółów smutną scenę, przy której byliśmy obecni,
W miarę, jak posuwało się jego opowiadanie, w miarę, jak powtarzał słowa jenerała, jego wyrazy pogardliwe, obelgi, słyszał szlochanie biednego dziecka, zrazu powstrzymywane, potem już wydobywające się w całej pełni, jak wody bystrego potoku gdy przerwą tamę.
Kiedy skończył mówić, Berta powstała i nie wyrzekłszy ani słowa, zbliżyła się do Sebastyana rzuciła mu ręce na szyję, i twarz, zroszoną łzami, oparła na jego ramieniu.
W tym ruchu nie zniknęła bynajmniej skromność. To dziewczę, obejmujące tak młodzieńca, którego kochała, nie udzielało mu teraz żadnej pieszczoty W cierpieniu swem i silna niewinnością swoją, opierała się na nim z zaufaniem siostry do brata.
— Moja Berto ukochana — szepnął Sebastyan po chwili — widzisz, że jesteśmy zgubieni.
Panna de Franoy podniosła głowę na wpół.
— Zgubieni — powtórzyła — nie, tego nie widzę, zdala będziemy od siebie, to prawda, ale nikt nie ma możności rozłączyć serc naszych i pozostaje przyszłość...