Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/182

Ta strona została skorygowana.

zaś nie chciał umrzeć i postanowił zakończyć walkę czemprędzej, przez uczynienie margrabiego nadał nieszkodliwym.
Dla dopięcia tego celu użył ciosu sekretnego, jakiego nauczył go w Afryce pewien fechtmistrz neapolitański i jakiego nieraz już próbował z najzupełniejszem powodzeniem. Udał więc zmyślone pchnięcie, zgiął kolana, podsunął się pod szpadę margrabiego i dotknął go w ramię.
Ale już broń Gouliana opadła i kochanek Berty, przy gwałtownym rozpędzie, sam wbił sobie szpadę przeciwnika w czaszkę, krzyknął, wyciągnął ręce i runął na ziemię.
Sekundanci rzucili się ku temu ciału, już nieżywemu prawie, wstrząsanemu konwulsyjnemi drganiami konania.
Margrabia de Flammaroche cofnął się mimowolnie, przejęty zgrozą.
Rana wyglądała ohydnie.
Sebastyan upadł na wznak. Szpada Gouliana utkwiła w czaszce przynajmniej na cal i chwiała się, jak broń, wbita ostrzem w ziemię.
Krew płynęła wśród włosów i ściekając na grunt krzemienisty, tworzyła czerwoną, prędko powiększającą się kałużę.
Lekarz kąpielowy przy pomocy sekundantów Sebastyana, podniósł trupa za ramiona i wyrwał żelazo z rany, jak można najoględniej, stosując się zupełnie do wskazówek nauki.
W tejże chwili snać ból niezmierny wstrząsnął umierającego, jakby przebiegła po nim iskra elektry-