Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/189

Ta strona została skorygowana.

Po miesiącu, niebezpieczeństwo ustało już zupełnie. Po sześciu tygodniach zaczęło się wyzdrowienie i postępowało bardzo szybko.
Wreszcie pewnego pięknego dnia w miesiącu wrześniu, Berta opuściła pokój po raz pierwszy, opierając się z jednej strony na ramieniu ojca, z drugiej na ramieniu kuzynki i wyszła do ogrodu, usiadła na oczekującym ją fotelu przed trawnikiem i zdawała się nabierać życia pod ożywczym wpływem ciepłych promieni jesiennego słońca.
Dwa tygodnie upłynęły jeszcze i dziewczę zupełnie wyleczone, wróciło do swych zajęć i przyzwyczajeń, ale nie wyglądało już tak, jak dawniej.
Twarz jej łagodna i piękna, nie miała już wyrazu tej niewinności prawie dziecięcej, jaki ją cechował przed smutnemi, opowiedzianemi przez nas wypadkami.
Rozmarzona ciągle, a raczej roztargniona wciąż, podobna była do lunatyczki, nawpół tylko przebudzonej ze snu magnetycznego, kiedy do niej kto przemówił wstrząsała się całem ciałem, drżała nerwowo, jakby nagle przestraszona. Z dawnej wesołości nie pozostało nic a nic. Jeżeli się przypadkiem uśmiechnęła kiedy, a zdarzało się to z nią rzadko, uśmiech jej był wymuszony, bolesny, aż przykro było patrzeć.
O małżeństwie nie mówiono wcale w zamku Cusance. Margrabia de Flammaroche zrzekł się wszelkich pretensyi do ręki Berty. Zemdlenie dziewczęcia, gdy dowiedziało się o fatalnym rezultacie pojedynku, było nieprzepartym dowodem jej miłości dla Sebastyana, a ciężka choroba, jaka się w następstwie wy-