wiązała, wskazywała w najwymowniejszy sposób, że miłość ta, zagnieździła się w sercu głęboko.
Co prawda, Goulian nie miał już wcale rywala, gdyż pozbył się go własną ręką, ale nie taił przed sobą, że zastąpić miejsce nieboszczyka byłoby rzeczą bardzo trudną, jeżeli nie całkiem niemożebną.
Owóż wobec niecierpliwości dłużników, małżeństwo pieniężne było dlań jedyną deską ocalenia, interesem niesłychanie pilnym, niecierpiącym zwłoki,
Z tych względów wyjechał z powrotem do Paryża, a margrabina, jego matka, wyzyskiwała znów wszystkie swoje stosunki familijne, kołatała do wszystkich swoich kuzynek bliższych i dalszych o wyszukanie panny posażnej i z dobrej rodziny.
Wątpimy, czy nasi czytelnicy mają dla margrabiego de Flammaroche jaką sympatyę, czy on ich żywo obchodzi. Nie staramy się więc przynajmniej na teraz dowiedzieć, czy plany margrabiny powiodły się, czy doznały niepowodzenia. Pozostaniemy przy pannie de Franoy, która nam się wydaje godną wielkiego współczucia, wobec swego nieszczęścia.
∗
∗ ∗ |
Skończyła się jesień.
Po ulewach listopadowych nastały zimne i pochmurne dnie grudnia. Usposobienie Berty było wciąż jednakowe, ale stan zdrowia, który już uważano za dobry, znowu się pogorszył i to z każdym dniem bardziej.
Dały się zauważyć dziwne objawy, niczem nie wytłomaczone, żywym niepokojem przejmujące jenerała i baronową.