— Jesteś żywym portretem swej zacnej matki, kochana baronowo, i jak ona najlepszą i najbardziej anielską z kobiet!..\
∗
∗ ∗ |
Blanka nazajutrz opuściła Besançon i pojechała z powrotem do Cusance, gdzie prawie całkiem już osiadła, odkąd kuzynka jej, potrzebowała codzień jej starań, jej pielęgnowania.
Myśl o współudziale, ofiarowanym jej tak szlachetnie przez doktora Fangela, ulżyła jej trochę w niezmiernem strapieniu, ale miała jeszcze przed sobą zadanie bardzo ciężkie, bardzo drażliwe i bolesne, a jednak nieodzowne, winna była zjednać sobie zupełne zaufanie Berty, nakłonić ją do wynurzeń, dowiedzieć się z jej ust o wszystkiem...
Baronowa postanowiła niezwłocznie zagadnąć pannę de Franoy w tej smutnej sprawie.
Nazajutrz, gdy się znalazła sama z młodem dziewczęciem, ułożyła sobie w myśli zdanie, jakiem miała rozpocząć tę przykrą rozmowę.
— Moja droga — chciała jej powiedzieć — czyż nie jestem twoją przyjaciółką, twoją siostrą?.. czyż niema w mojem sercu dla ciebie skarbów miłości i pobłażliwości?.. Chociaż młodą jeszcze jestem, wiem przecie, że pewne błędy, nieprzebaczalne w oczach świata, są raczej nieszczęściem, aniżeli winą... Tak, nie usłyszysz odemnie żadnego wyrzutu... Zaufaj mi zupełnie... Powiedz mi wszystko, moja droga Berto, bo ja wszystko odgadłam!..