Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/200

Ta strona została skorygowana.

— Twej własnej niewinności... Niestety, muszę tę niewinność zamącić... Okrutny to obowiązek... Pomimo wstydu swego i twego, muszę go jednak wypełnić... Berto, moje drogie dziecko, nie miej mnie już za krewną, za przyjaciółkę, za siostrę... Wyobraź sobie, że jestem twoją matką, matką, która cię pyta i błaga, żebyś jej odpowiedziała... Wszak to uczynisz?
— Gotowa jestem...
— Przywołaj więc swe wspomnienia, zanadto świeże są, aby miały być zamroczone... powtórz mi od pierwszego dnia, od pierwszej godziny każde słowo, zamienione między nieszczęśliwym Sebastyanem a tobą, opowiedz mi każdy szczegół ze spotkań z nim...
— Dobrze i przekonasz się, że mam o tem prawo mówić, bez spuszczania oczu. Zapewne byłam nieroztropną, ale winną, nigdy!
Baronowej zdawało się że śni, widząc wyraźnie zaokrągloną kibić tej, która do niej tak przemawiała z niezachwianą dobrą wiarą, z dumą naturalną, z jaknajszczerszem przekonaniem.
A jednak miała przed oczyma rzeczywistość!
Berta na wstępie opowiedziała o swych młodych i niewinnych wrażeniach, znanych już naszym czytelnikom. Baronowa słuchała jej z zajęciem i wzruszeniem łatwem do zrozumienia. Niekiedy przerywała jej pytaniami, na które dziewczę odpowiadało bez żadnego wahania, bez żadnych wymijań. Szczerość była widoczną.
W miarę, jak rozwijało się opowiadanie, wzmagało się zdziwienie pani de Vergy. W tych spotkaniach krótkich i ukradkowych nie działo się nic grzesznego. Atmosfera czystości otaczała oboje kochan-