Stary lekarz na pytania niespokojnego jenerała, odpowiedział, że stan baronowej nie budzi żadnych obaw, ale nie mniej choroba jest poważną i uważa za konieczne, ażeby pani de Vergy nie wychodziła z zamku aż do czasu zupełnego wyzdrowienia.
Dodał, że szczerze rad z takiej pomocy jak panna de Franoy, przekonany będąc, że obecność jej lepiej oddziała na zdrowie chorej, niż wszelkie przepisy nauki lekarskiej.
Na skutek tej rozmowy, hrabia powrócił do Cusance, bardzo smutny i bardzo strwożony samotnością na jaką się widział skazanym przez czas nieokreślony.
Natychmiast po jego odjeździe, role się zmieniły.
Mniemana chora odzyskała zdrowie jakby cudem, a Berta otoczona została jaknajtroskliwszą i najserdeczniejszą opieką.
Dodajmy, że od tej chwili młode dziewczę i młoda wdowa nie rozstawały się wcale, ani na minutę nie opuszczała pokoju, do którego nie wpuszczano nikogo ze służby.
Trzeba było przewidywać prawdopodobne odwiedziny jenerała i nie dać się raptownie zaskoczyć, trzeba było nadto wpoić zupełne przekonanie w domowników, że chorą jest rzeczywiście tylko pani de Vergy.
Wszystko się tak odbyło, jak się spodziewano.
P. de Franoy, przyjechawszy kilkakrotnie znienacka, zastał baronową leżącą, a Berta przy niej pełniła obowiązki anioła stróża.
Najmniejsze podejrzenie nie mogło się zrodzić i nie zrodziło się w jego umyśle.
Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/203
Ta strona została skorygowana.