— Armand — odpowiedział doktór — bo będę jego ojcem chrzestnym. Chrzest odbędzie się pojutrze w kaplicy czcigodnych ojców na opactwie. Ja się sam zajmę aktem cywilnym...
∗
∗ ∗ |
W trzy tygodnie po tej nocy, kiedy syn Sebastyana Gérarda przyszedł na świat, doktór oznajmił hrabiemu de Franoy, że baronowa już zdrowa zupełnie i Berta może powrócić do zamku Cusance.
Jenerał niewymownie ucieszony, że się nareszcie skończy jego samotność, co prędzej zabrał swą córkę, zawsze piękną, zawsze uroczą, pomimo niezmiernej bladości i wyrazu melancholijnego na twarzy. Obok pani de Vergy, to ona wydawała się po chorobie.
Starzec, na pewien czas zmuszony zaniechać swych projektów, na skutek tak smutnych wypadków, nie wyrzekł się jednak pragnienia zapewnić Bercie przez zamęźcie opiekę, której mogło jej z jego śmiercią zabraknąć.
Oczywiście niepodobna już było myśleć o margrabi de Flammaroche, ale nastręczały się inne liczne i świetne partye. Wybór był łatwy.
Pewnego dnia jenerał rzekł do Berty.
— Jakże ci się, moje drogie dziecko, podoba młody baron de Gévigney... Rodzina to bardzo stara, majątek ogromny, a sam baron, jak powiadają, bardzo zacny człowiek.
— Mój ojcze — przerwała panna de Franoy gło-