Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/212

Ta strona została skorygowana.

Hrabia de Franoy wraz z córką nie wyjeżdżał już wcale z zamku Cusance. Mieszkali tu prawie w zupełnem osamotnieniu, przerywanej tylko częstemi odwiedzinami baronowej de Vergy.
Jenerał ze zdrowiem swem trzymał się zawsze dobrze. Atak apoplektyczny od lipca 1846 roku nie powtórzył się już ani razu. Starzec, pomimo lat ośmdziesięciu, codzień jeździł na spacer konno, jeżeli tylko pozwalała mu pogoda i reumatyzm i zdawał się mieć zapewnione długie jeszcze lata życia.
O wydaniu Berty zamąż wcale już nie mówił. Przeświadczony o stałem, niewzruszonem postanowieniu dziewczęcia, bolał nad tem niezmiernie, ale nie miał odwagi nalegać na nią, nakłaniać.
Panna de Franoy już rozpoczynała dwudziesty rok życia. Teraz odzyskała już świeże kolory, ale jej wesołość bez troski, żywość dawniejsza, znikły bezpowrotnie. Oczy jej piękne chociaż nie wyrażały smutku, ale łagodna melancholia przyćmiewała ich blask. Pod działaniem namiętności, pod wpływem cierpień, dziecko naiwne zostało kobietą. Czytanie ciągłe dzieł poważnych, zastąpiło niegdyś ulubione książki ulotne. Czytanie to podniosło jej duszę, rozszerzyło widnokrąg myśli, oddziałało dodatnio na jej charakter i nadało twarzy młodej, ruchom, obejściu, jakąś wzruszającą powagę.
Wspomnienia o Sebastyanie Gérardzie żyły jeszcze w sercu, a raczej w umyśle Berty, ale między nią a tem wspomnieniem była jakby jakaś mgła z każdym dniem coraz mniej przejrzystsza.
Przebaczyła Sebastyanowi nieżyjącemu zbrodnię przy ostatniem widzeniu, ale następstwa stra-