Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/221

Ta strona została skorygowana.

Nie będziemy tu malowali tego towarzystwa mieszanego, jakie się znajdowało naówczas u wód pomienionych, bo i po co rysować sylwetki, fotografować typy, nie wiążące się ściśle z tokiem naszego opowiadania?
Powiemy tylko, że jenerał oddawał się kuracyi z budującą przykładnością i tembardziej zadowolony był z pobytu, iż trafił mu się zaraz pierwszego dnia partner do szachów dosyć biegły i chętnie mu dotrzymywał kompanii.
Kiedy pan de Franoy wraz ze swym przeciwnikiem z rozkoszą zajęci byli posuwaniem figur kościanych po czarnych i białych przedziałkach, Berta i baronowa w towarzystwie starego Antoniego, na małych konikach pirenejskich, z pozoru wątłych a w rzeczywistości rączych i niestrudzonych, zwiedzały cudne okolice, których piękność jest tak wielka, że nic nie ma o nich do powiedzenia, bo już wszystko zostało powiedziane.
Pod urokiem tej natury dzikiej a malowniczej i wspaniałej, Berta uczuła w sobie wielką zmianę. Doznawała niezmiernej ulgi. Melancholia jej stała się mniej dotkliwą, zgryzoty z dawnych wspomnień mniej gorzkie. Już się godziła z myślą, iż po powrocie do Cusance, rzadko tylko będzie mogła widywać swego syna. To prawda że go już widziała, że go uściskała w swych objęciach, że teraz miała już o nim dokładniejsze wyobrażenie i marzenia macierzyńskie, mając odtąd już jakiś pokarm, jakiś wyraźny przedmiot, nie błąkały się jak dawniej w nieokreślonej przestrzeni.