Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/228

Ta strona została skorygowana.

Zresztą hrabia traktował rzeczy bardzo filozoficznie i niechcąc aby ród jego wygasł na nim, myślał nawet o ożenieniu,
— Jak poznam — mówił do siebie — młodą panienkę z dobrego domu, miłą, wychowaną po dawnemu, rozumną, inteligentną, nie skromnisię i nie kokietkę, wierzącą w Boga, w honor i zdolną dać mi dzieci silne i zdrowe, ożenię się z nią, nie patrząc czy jest bogatą, i utrwalę ród Nathonów!..


XXVII.

Hrabia Nathon odwiedził znów jenerała nazajutrz i następnego dnia i codzień potem bywał, nawet dwa razy dziennie. Nie mógł się jakby obyć bez towarzystwa jenerała, Berty i Blanki.
Z upoważnienia jenerała towarzyszył młodym kobietom na wycieczkach, a miłe obejście jego, rozum, dowcip i szczere uniesienie, jakiego doznawał na widok wspaniałych krajobrazów natury, a umiał je wypowiadać tak dobrze, pokonały wkrótce gwałtowny wstręt, jaki Berta czuła do wszystkich mężczyzn.
Zbyt biegły spostrzegacz, ażeby nie poznać tego nieprzychylnego usposobienia, przy całej grzeczności panny de Franoy,
p. de Nathon wszelkich starań dołożył dla przezwyciężenia tej niewytłomaczonej antypatyi. Chciał się podobać młodemu dziewczęciu, a to tembardziej, iż zadanie miał za trudne, jeżeli nie za całkiem niemożebne.