stawiamy czytelnikom, liczy siedmdziesiąt pięć lat; mógłby był wprawdzie postarać się o wspanialszą dla siebie siedzibę, bo miał przynajmniej sześćdziesiąt tysięcy franków rocznego dochodu, ale upodobał sobie ten dom, w którym na świat przyszedł, a zresztą przy prostocie wymagań, po co mu było myśleć o zmianie siedziby na starość.
Obecność i przywiązanie Berty, córki jego jedynaczki, wystarczały mu do szczęścia zupełnie.
A co do przyjemności, miał przecie trzy rosłe konie angielskie w stajni swej i dobrze zaopatrzoną piwnicę w stare wina burgundzkie i jurajskie.
Hrabia de Franoy, ostatni potomek męzki prastarego rodu, był to teraz wysoki szczupły starzec o butnej minie, postawie śmiałej, rycerskiej i temperamencie gorącym,
Twarz mocno czerwoną kończyły białe włosy, bardzo gęste, po wojskowemu krótko ostrzyżone. Wąs sumiasty, srebrzący się również jak włosy, rażącą stanowił sprzeczność z czarnemi, krzaciastemi brwiami, oczyma tak żywemi i tak świecącemi się, jakby u młodzieńca. Wyraz twarzy tchnął jednocześnie wyniosłością arystokratyczną, dobrocią i niezwykłą popędliwością.
Ożeniwszy się w pięćdziesiątym piątym roku życia z młodą panienką, bogatą i z dobrej rodziny, która go przełożyła po nad tłum młodych konkurentów, hrabia w pięć lat po ślubie został ojcem a w dwa lata po urodzeniu się Berty, stracił swą żonę.
Ta strata pogrążyła go w rozpacz łatwą do pojęcia, trudną do opisania. Nie chciał ani słuchać czczych pocieszań, nie mogących nic poradzić na
Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/23
Ta strona została skorygowana.