Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/24

Ta strona została skorygowana.

prawdziwą boleść, i myślano z początku, że niebawem podąży do grobu, za swą ukochaną nieboszczką,
Jednakże przemógł się.
Powoli, w sposób prawie niedostrzegalny, Berta coraz bardziej rosnąc, przywiązała starca do życia. W miarę, jak rozwijało się dziecko, p. de Franoy odnajdywał w jego ślicznej twarzyczce uroczą twarz hrabiny. Po całych godzinach przypatrywał się, jak się krzewiło to maleństwo, wzruszony w milczeniu, i tu uśmiech mimowiedny przychodził mu na usta, tu duże łzy bez jego wiedzy płynęły mu z oczu i staczały się na zawiesiste wąsy.
Od czasu owdowienia p. de Franoy, otrzymawszy dymisyę na własne żądanie, nie opuszczał wcale zamku Cusance i Berta ani na jeden dzień nie była samą, bez ojca.
Przypuszczać ztąd nie należy, ażeby jej wykształcenie było zaniedbane. Przez sześć lat Berta miała przy sobie guwernantkę angielską osobę bardzo inteligentną i wykształconą, która dokończała edukacyi, rozpoczętej przez nauczycieli, dojeżdżających codzień z Baume-les-Dames,
Na nieszczęście miss Jenny Faneitte, zmuszoną się czuła dla braku zdrowia rozstać się z młodą panienką, kiedy ta właśnie doszła piętnastego roku życia.
Pierwszem następstwem tego rozstania, było pozostawienie pannie de Franoy zbyt wielkiej swobody.
Pozostawiona sama sobie, nie potrzebując przed nikim tłumaczyć się z czasu, Berta: nie omieszkała trochę zaniedbać zwykłych nauk, rysunków, muzyki i t. p., a natomiast oddała się namiętnie czytaniu. Pochłonęła wszystkie książki z biblioteki zamkowej, złożone