Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/254

Ta strona została skorygowana.

z niecierpliwością czekali nań, a długo trwająca rozmowa jego z Bertą, wydawała im się pomyślną wróżbą.
Zeszedł się z nimi.
Dość było im spojrzeć na jego zmienioną twarz, ażeby wnet rozchwiały się wszystkie ich nadzieje.
— Mój Boże! — zawołała baronowa — jaki pan blady i zmieniony! cóż się to stało?
— Pani! — odrzekł pan de Nathon — widzisz pani przed sobą człowieka bardzo nieszczęśliwego... nieszczęśliwego bez żadnej nadziei...
— Jakto? Berta powiedziała że cię nie kocha? — spytał żywo jenerał.
— Niestety! — wyszeptał hrabia — wolałbym już, ażeby mi to powiedziała. Przywiązaniem i miłością można przezwyciężyć oziębłość... Nienawiść można zmienić w miłość... Dusza uśpiona obudzić się może... Wstręt ulega przemianie.. Panna de Franoy powiedziała, że mnie kocha...
— Więc cóż?.. — spytali oboje naraz jenerał i baronowa.
— Powiedziała mi, że mnie kocha... — powtórzył p. de Nathon — ale dodała, że nigdy nie zostanie moją żoną... Słyszycie państwo... Nigdy!.. Nigdy!..
Pani de Vergy spytała głosem drżącym:
— A przy tej odmowie rozpaczliwej, przy tej odmowie, stanowiącej nietylko o teraźniejszości ale i o przyszłości, jakie dała powody?..
— Powody?.. O! gdybym je poznał, przynajmniej mógłbym je przemódz... Ale nie... nie... Panna Berta odmówiła mi wszelkich wyjaśnień... Prosiłem... błagałem... Posąg z marmuru dałby się wzruszyć mej rozpaczy i naleganiom!.. Ona pozostała nieugiętą