Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/260

Ta strona została skorygowana.

— Cokolwiek uczynisz, droga Blanko, wiem że to będzie dobre... Powiedz mi więc, co chcesz mi powiedzieć... Gotowa jestem wszystko wysłuchać i spróbuję odpowiedzieć na wszystko...
— Kochasz hrabiego de Nathon, nieprawdaż?
— Czy go kocham! — szepnęło dziewczę — o! tak!..
— Bardzo?
— Z całej mej duszy!
— Wierzysz w jego miłość?
— Tak jak w swoją...
— Pojmujesz więc, jak dla niego bolesne, że odmówiłaś mu swej ręki i nawet na przyszłość nie dałaś żadnej nadziei?
— Dla zrozumienia jego cierpień, dość mi je porównać z mojemi.
— Jesteś więc w zupełności przeświadczoną, że twe niewzruszalne postanowienie sprowadza nieszczęście nietylko dla ciebie, lecz także i dla Henryka!..
— To nie moje postanowienie sprowadza podwójne nieszczęście... to los fatalny...
— Więc sądzisz, że masz prawo kochającego cię człowieka skazywać na boleść bez końca, na cierpienie wieczne i niczem nie zasłużone?..
— A ja czy zasłużyłam na to że cierpię? — zawołała Berta.
— Nie, stokroć nie, moja kochana biedaczko! Ale dlaczegóż macie być karani oboje za zbrodnię, której żadne z was nie popełniło?
— I ty mnie o to pytasz?.. Alboż ja mogę zmienić to, co się stało?.. Czyż ktobądź jest w stanie zetrzeć plamę jaka mnie okrywa?.. Czyż wreszcie możebne, ażebym została żoną hrabiego de Nathon?..