Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/267

Ta strona została skorygowana.

— Dziękuję ci, droga Blanko, tak będzie dobrze; a teraz wracajmy do domu, bo powtarzam ci, że nocy nie będzie dla mnie zawiele.
Młoda wdowa i dziewczę skierowały się ku zamkowi i baronowa rozstała się z Bertą na progu jej pokoju, całując ją raz jeszcze i mówiąc:
— Odwagi!.. Odwagi!..


XXXI.

Już była dość późna godzina nazajutrz zrana, a Berta jeszcze się nie pokazała, ani nie zadzwoniła.
Baronowa, trochę niespokojna, weszła po cichu do jej pokoju.
Dziewczę leżało w ubraniu na łóżku, z twarzą bladą, jakby z wosku, powieki okrążała sina obwódka szeroka. Spała snem ciężkim, jaki następuje po nieprzespanych nocach, opanowując ciało złamane nieprzezwyciężonem znużeniem.
Na małym stoliczku między dwoma lichtarzami, w których świece wypaliły się zupełnie, widniała koperta zapieczętowana czarnym lakiem i zaadresowana do hrabiego Henryka de Nathon.
Baronowa przystąpiła do łóżka, uklękła i dotknęła ustami niewinnego czoła panny de Franoy.
Berta obudziła się natychmiast.