Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/27

Ta strona została skorygowana.

Miał jednak w sobie ojciec Gérard uczucie silniejsze od skąpstwa, potężniejsze od żądzy skupowania kawałków ziemi, — była to miłość ojcowska.
To, czego sobie odmawiał, szafował szczodrze dla Sebastyana, swego jedynaka. Skoro tylko chodzi o popchnięcie syna w świat, o zrobienie z niego „czegoś“, mer z Hantmont nie szczędził żadnych wydatków.
— Dziecko będzie miało na to — mawiał do siebie, a że mundur miał dla poczciwego wieśniaka nieprzezwyciężony powab, dodawał: — No, spodziewam się przecie, że się dobije honoru i sławy, i co najmniej zostanie jenerałem, jak pan hrabia de Franoy z zamku Cusance...
Rezul tat tych nadziei był dotąd taki, że po ukończeniu nauk w kolegium w Bésancon, Sebastyan Gérard zdał świetnie egzamin i zajął miejsce pośród najlepszych uczniów szkoły wojskowej.
Posłany do Afryki w stopniu podporucznika pułku huzarów, przy pierwszej bitwie zasłużył sobie szlify porucznikowskie. Wiemy już, że niedługo czekał na rangę kapitana i na krzyż legii.
Portret Sebastyana Gérarda jużeśmy skreślili.
Natura miewa często kaprysy, których przy najlepszej chęci niepodobna wytłomaczyć.
Bo czemu naprzykład przypisać dystynkcyę w powierzchowności Sebastyana Gérarda, będącego synem bardzo mało okrzesanego wieśniaka i wieśniaczki, która za życia przedstawia skończony typ kobiety z gminu?
Może zręczniejsi od nas rozwiążą tę zagadkę.
My tymczasem uważamy za właściwe nadmie-