Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/278

Ta strona została skorygowana.

Kiedy panna de Franoy wstała po gorącej modlitwie dziękczynnej, łzy płynęły jeszcze po jej licach, ale były to łzy spokojne.
— Droga Berto — rzekła do niej baronowa — posłuchaj mnie jeżeli chcesz, ażeby szczęście Henryka i twoje było trwałe, ażeby żadna chmurka nie zasępiła przyszłości waszej, zastosuj się w dalszem życiu do rad, jakie ci daję... Słowa twego narzeczonego: „Niechaj nigdy żadne jej słowo nie przypomina mi tego, co już znika z mej duszy!“ powinny być dla ciebie regułą postępowania... Tak, Henryk chce zapomnieć o wszystkiem i będzie mógł, ale na to trzeba ażebyś ty sama zdawała się zapomnieć o swem nieszczęściu... Zrozum mnie dobrze... Jeżeli chcesz zapewnić spokój mężowi, zamknij jaknajgłębiej w duszy, całą swą wdzięczność dla niego, niech jej nie ujawnia nic, ani jedno spojrzenie, ani jedno słowo, ta wdzięczność raniłaby go niezawodnie... Unikaj wszelkich łez i rumieńców... Bądź taką dla Henryka, jaką byłabyś gdyby się nie zdarzyło opłakane nieszczęście... Czy dobrze, kochana Berto?
Sprobuję przynajmniej,
— Trzeba nietylko spróbować, musisz mi przyrzec że zdołasz to uczynić... Pomyśl tylko, że to dla niego o co cię proszę...
— Ta myśl rzeczywiście doda mi siły do zapanowania nad sobą i uczyni mnie taką, jaką chcesz, ażebym była...
— Początek tylko będzie trudny, później przyjdzie ci to z łatwością...
Berta spuściła oczy i po chwili milczenia spytała ze wzruszeniem: