Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/294

Ta strona została skorygowana.

Niespełna ośmnaście lat życia licząc, Armand ukończył już nauki świetnie i niepodobna było wątpić, iż w każdym zawodzie jaki sobie obierze, zajmie pierwszorzędne miejsce.
Pan Fangel tak mniej więcej przedstawiał sobie rzeczy:
— Kocham Armanda, jakby rzeczywiście był moim synem... On mnie też kocha, jakbym był naprawdę jego ojcem... Dlaczegóż więc istotnie nie miałby zostać moim synem? Co mogłoby mi przeszkodzić dać mu moje nazwisko, które mu niezawodnie tylko zaszczyt przyniesie... Spadkobiercami moimi są tylko dalecy krewni, dosyć mi obojętni, a zresztą już sami z siebie bogaci... Rozporządzić majątkiem swym według upodobania, jestem zupełnie w prawie i nie dopuszczam się tem żadnej niesprawiedliwości... Najlepiej więc będzie przybrać Armanda za syna... tak, dalibóg, tak uczynię!.. zaraz się zabiorę do załatwienia formalności.
Jak powiedział zacny człowiek, tak uczynił, i dziecko Sebastyana i Berty, dziecko zapisane w aktach stanu cywilnego małej wioski pod imieniem „Armanda“ z tą notatką; „Ojciec i matka niewiadomi“, zostało synem przybranym, wyłącznym spadkobiercą doktora i otrzymało nazwisko Armand Fangel,
Po namyśle nad zawodem dla siebie, Armand wybrał prawo. Pan Fangel nie chcąc go mieć od siebie zbyt daleko, posłał go na kursa prawne do Dijon, gdzie młodzieniec odznaczył się chlubnie tak samo, jak już poprzednio na ławie szkolnej w Besançon.
Baronowa, jako matka chrzestna, otrzymywała „z urzędu“ wiadomości o wszystkich tych pomyślnych