pomniała się jej kuzynka z przed siedmnastu laty w zamku Cusonce, kiedy, pogrążona w rozpaczy, nie chciała zostać żoną hrabiego de Nathon, którego kochała.
— Niestety! — szepnęła baronowa — to nie on się omylił... ale ja!.. Jest w tem coś i nawet bardzo poważnego... Ale co?... o! muszę się dowiedzieć!...
— Kuzynki po tak długiem niewidzeniu się mają sobie niezawodnie wiele do powiedzenia — rzekł pan de Nathon, wstając od stołu — z naszej strony będzie chyba delikatnie i grzecznie, gdy je pozostawimy same... Chodź Herminio, przejdziemy się po bulwarach i popatrzymy się na sklepy... Armand będzie nam towarzyszył, chyba że ma co lepszego do roboty...
Propozycya hrabiego przyjętą została skwapliwie przez dziewczę i młodzieńca i wyszli za chwilę we troje z pałacu, pozostawiając Bertę z panią de Vergy.
Skoro kuzynki znalazły się same w obszernym salonie, oświetlonym słabo osłoniętemi lampami, Blanka usiadła zaraz przy pani de Nathan i ujęła ją za ręce,
— Kochana Berto — rzekła do niej — posłuchaj... Jestem jeszcze twoją przyjaciółką, twoją siostrą, nieprawdaż... Znasz moje do ciebie przywiązanie... i nic przecie nie ukrywasz przedemną?...
— Czyżbyś wątpiła?... — spytała hrabina tonem wymówki.