Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/322

Ta strona została skorygowana.

— Nie! o, nie! ale potrzebowałam, ażebyś mnie zapewniła... Teraz powiedz mi... Czy Henryk zawsze jest dobry, nieprawdaż?
— Jak najlepszy z ludzi...
— Zawsze cię kocha?
— Tak, jak dawniej...
— A ty go kochasz jeszcze?...
— O! bardziej, niż kiedykolwiek . To już nie miłość, ale uwielbienie!...
— Herminia nie sprawia ci żadnego kłopotu?..
— Ona!... Moja droga!.. Ależ ona i śliczna i duszę ma anielską.
— A Armand?
— Mówiłaś mi, że jest doskonałość!... A on sto razy jest lepszy, niż opowiadałaś?
— Więc jesteś szczęśliwą żoną? szczęśliwą matką?
Pani de Nathon, nic nie odpowiedziawszy, przyłożyła rękę do serca i podniosła oczy w górę z dziwnym wyrazem.
Baronowa uważała, czy też udała, że uważa milczenie to za potwierdzenie, i mówiła dalej:
— Zatem skoro nic z twego otoczenia ani cię nie martwi, ani ci się nie uprzykrza, cóż się w twojej duszy dzieje, jakie cierpienie nieznane pożera cię?
Berta spojrzała na kuzynkę wzrokiem na wpół błędnym i wyszeptała:
— Na co mnie o to pytasz?
— Bo cierpisz! bo twarz twoja pobladła, oczy podkrążone, posępny uśmiech, świadczą przeciw tobie!... bo trawi cię tajemnicze cierpienie i zabija, jeżeli nie otworzysz przedemną swego serca... jeżeli mnie nie przyzwiesz do pomocy!..