Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/328

Ta strona została skorygowana.

— Berto, ja cię oszukałam!..
— Ty!.. — wykrzyknęła hrabina z niedowierzaniem — co też ty mówisz?..
— Oszukałam cię!.. skłamałam przed tobą!.. — mówiła dalej baronowa.
— Kochana Blanko, spotwarzasz się! — przerwała pani de Nathon — tobie obcem jest wszelki fałsz, usta twe szczęśliwsze są od moich, nie znają kłamstwa...
Nie odpowiadając na te jej słowa, pani de Vergy podchwyciła:
— Bóg mi świadkiem, że myślałam, iż czynię jaknajlepiej!.. Bóg mi świadkiem, że tylko twego szczęścia pragnęłam... I byłoby mi się udało, gdyby nie ta fatalność, która mnie dziś zmusza do powiedzenia wszystkiego!.. O! Berto, Berto! po co to fatalne postanowienie wyjawienia hrabiemu de Nathon, że jesteś matką Armanda?.. Gmach, który mi się wydawał niewzruszonym wali się i może to ja zgubiłam twoją przyszłość, myśląc przeciwnie, że ją na zawsze uratowałam!..
Berta nie rozumiała nic, ale słysząc te słowa, nacechowane jakąś dziwną tajemniczością, poczęła być niespokojną,
Baronowa mówiła dalej:
— Wspominałaś mi przed chwilą o tym dniu, kiedy w swej wzniosłej prawości, nie chcąc nabywać szczęścia za cenę fałszu, prosiłaś mnie o oddanie Henrykowi listu, który odsłaniał przed nim tajemnicę przeszłości.
— Więc? — spytała Berta.