i nazwiska!.. Miałby prawo przeklinać mnie... miałby prawo mnie wypędzić!.. O! Blanko, cóżeś ty uczyniła!.. cóżeś uczyniła!..
Baronowa tarzała się u nóg kuzynki, bijąc się w piersi i jęcząc:
— Możesz mnie wypędzić!.. możesz mi złorzeczyć!.. ale wprzód przebacz mi!..
I schwytawszy zlodowaciałe ręce Berty, okrywała je pocałunkami i łzami.
Pani de Nathon sama ją z lekka podniosła, objęła ją wpół, głowę wsparła na jej ramieniu i rzekła:
— Oszukałaś mnie, boś mnie aż nadto kochała... Wyrządziłaś mi tyle złego, myśląc, że mnie uczynisz szczęśliwą... Niemam ci co przebaczać, moja siostro, bo gdzie jest przebaczenie tam jest i obraza... A ja nie mam do ciebie żadnej urazy, lecz bardziej cię jeszcze kocham za to, coś chciała uczynić.
Potem, po chwili milczenia, Berta dodała:
— Miałaś słuszność... Powinnam uszanować spokój, za który radabym umrzeć... Potrzeba milczeć... Będę milczała... jeszcze się zdobędę na odwagę do kłamstwa.
I hrabina wyszła z salonu na chwilę, dla obmycia twarzy zimną wodą.
Kiedy p. de Nathon powrócił, zastał ją spokojną, prawie uśmiechniętą.
Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/330
Ta strona została skorygowana.