Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/331

Ta strona została skorygowana.
IV.

Nazajutrz pan de Nathon poszedł odwiedzić baronowę de Vergy.
Zapytał ją, co zaszło między nią a hrabiną, czy jej się udało przeniknąć przyczynę tajemniczych zmartwień Berty.
— Mój drogi kuzynie — odpowiedziała Blanka — jestem szczęśliwa, że mogę cię uspokoić... Oddal od siebie wszelki niepokój, odpędź go od swoich myśli... Berta nie tai się przed tobą z niczem, a to zmartwienie tajemnicze o którym mówisz, nie istnieje wcale.
— A przecie hrabina ciągle jest smutna — odparł Henryk — sama pani miałaś sposobność zauważyć raptowną w niej zmianę... Ta bladość i smutek nie mogą być bez przyczyny.
— Mają one też jednę, ale jaknajprostszą na świecie... Ona trochę chora na podrażnienie nerwów.
Hrabia wstrząsnął głową, jakby wcale nie był tem przekonany.
— A zkądżeby mogło nastąpić w niej podrażnienie?.. Ona szanowana jest jak Madonna, wszyscy dla niej są powolni jak dla królowej, każde życzenie jej czemprędzej jest spełniane... Nikt w niczem się jej nie sprzeciwia. Któraż kobieta jest tak kochana i któraż powinna być szczęśliwą jeżeli nie ona?..
— Może jest ona trochę zazdrosną... — lękliwie wtrąciła pani de Vergy.
Henryk aż podskoczył.