nim... Rossignol pokaże pani drogę... to tylko dwa kroki ztąd.
— Panie — wyrzekła Berta, składając ręce — jestem kobietą uczciwą...
— Tem lepiej dla pani!.. a i komisarzowi sprawi to przyjemność.
— Jestem kobietą z towarzystwa...
— Z jakiego?.. — spytał ślusarz, śmiejąc się rubasznie.
Berta wyprostowała się dumnie.
— Tylko bez obelg, mój panie! — wyrzekła. — Jestem hrabiną de Nathon!
— „Małżonką“ tego bogatego deputowanego, który ma pałac na bulwarze Hausmana.
— A teraz, skoro pan wiesz kto jestem, pozwól mi wyjść...
— Chwileczkę!.. ja nic jeszcze nie wiem. Łatwo to powiedzieć, że się jest hrabiną... Być może nawet, że pani nią jesteś, ale jak na hrabinę (a hrabiny do tego nie przywykły) bardzo wprawnie zdejmujesz pani odciski zamków...
— Zatem jakich pan żądasz dowodów? — spytała pani de Nathon, a gniew wzmagał się w niej — powiedz pan prędko!
— Rzecz da się załatwić tylko w jeden sposób, jeżeli pani jesteś rzeczywiście tem co mówisz i jeśli w tem wszystkiem tylko jakaś tajemnica niezagrażająca dobru bliźniego, bądź pani spokojna... uszanuje się pańską tajemnicę... Pani sobie pójdziesz, a o dziesięć kroków za panią, Rossignol z narzędziami... Jeżeli w drodze będziesz pani chciała wywinąć mu kominka, każe cię aresztować pierwszemu lepszemu po-
Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/341
Ta strona została skorygowana.