Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/346

Ta strona została skorygowana.

— August!
— Rossignol!
— To z ciebie ślusarz!
— A tyś w obowiązku?
— Jak mówisz.
— Jak widzisz.
Wyściskali się za ręce, poczem służący zapytał:
— Masz czasu dziesięć minut?
— Kwadrans, — odparł Rossignol — godzinę, nawet dwie, jak mi się podoba... ja robię od sztuki... a dziś już się narobiłem... człowiek jak ptak swobodny... No, a ty
— O! ja nie mogę robić co mi się podoba... Biorę tylko zasługi.
— Ba!.. miejsce musisz mieć dobre...
— Inaczejby mnie nie było... Chodźmy napić się wina grzanego... znam tu niezłą knajpkę...
— Dobrze, ale kiedy funda, to ja zafunduje cygar...
I razem wyszli.
August, przystojny chłopiec dwudziestopięcioletni, ubrany w liberyę niezmiernie starannie, był dany na służącego Armandowi Fangel przez pana de Nathon.
Jako służący miał takie zalety, że był żywy, zręczny, ale po za tem, sporo miał w sobie ciekawości, chytrości, żyłki próżniaczej i obłudy, lubił dużo jeść, dużo pić i hulać.
U Armanda był hojnie płatny, a bardzo mało miał do roboty. Armand nie chciał, ażeby służący czekał nań wieczorem. Zaraz po obiedzie August słał łóżko panu, nakładał drzewa przed kominkiem, pan-