Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/350

Ta strona została skorygowana.

— Przecież ją znasz!.. — odrzekł August, zdziwiony tem zapytaniem.
— To jest mówiłem z nią... ale nie widziałem jej twarzy...
— Jakto?
— Miała twarz zasłoniętę woalką, kiedy weszła do naszego sklepu i kiedy mówiono o komisarzu... Biedne kobiecisko!.. Ho! ho! paradna historya!..
I ślusarz widocznie podchmielony, zaczął się śmiać głupkowato.
— Co za historya? — podchwycił żywo August.
Rzemieślnik odzyskał zimną krew.
— Chwilkę, mój synu... — odparł — tu się zaczyna tajemnica... Ostrożnie z nią, bo to pali...
— A jak pani hrabina oddawała ci szkatułkę — podchwycił lokaj, nie nalegając wcale — to miała jeszcze na sobie woalkę?
— Miała. Nie poznałbym jej wcale na ulicy... Pytam ci się więc dla swojej wiadomości, czy ładna?
— Pani hrabina słusznie uważaną jest w wielkim świecie za jedną z najładniejszych kobiet w Paryżu.
— Fiu! fiu! fiu! A ile lat może mieć ta piękna dama?
— Metryki jej nie oglądałem. Ale panna ma szesnaście lat, więc trzeba jej liczyć trzydziestkę... z czemś...
— A... mąż?
— Pan hrabia?.. Tak od pięćdziesięciu pięciu do pięćdziesięciu ośmiu... Siwy już... Przystojny... a jaka postawa... niejednego młodego przegoni...