Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/37

Ta strona została skorygowana.

bluszczu i powoju, tworzących wejście do altany i zatrzymała się nieśmiało.
— Moja córka.. — rzekł jenerał i dodał: — Moje drogie dziecko, — kapitan Gérard...
Sebastyan, który siedział tyłem do uroczego zjawiska, powstał żywo i chciał rzucić cygaro...
P. de Franoy powstrzymał go za rękę, zawoławszy:
Nie, nie, kapitanie, możesz palić... Berta pozwala ci... kochana pieszczoszka jest przecie córką żołnierza... Lubi zapach tytoniu i gdyby to przystało, samaby, jestem pewny, z ochotą zwinęła papierosa i zapaliłaby go z przyjemnością! nieprawdaż Berto?
— Papierosa, może ojczulku... ale cygaro!.. pfe! to niedobre...
— A zkądże wiesz o tem, moja córeczko?
— Pewnego wieczora zeszłej zimy w salonie, ojciec czytał przy kominku... potem wyszedł i zostawił zapalone cygaro... przez ciekawość wzięłam je do ust na chwilę...
— I cóż, córko Ewy... co się stało?
— A zaraz uciekłam do swego pokoju, musiałam się napić wody, bo dusiłam się, kaszlałam, aż myślałam że umrę i poprzysięgłam sobie, że dam temu pokój na zawsze!
— A nigdy się przedemną nie pochwaliłaś tą przygodą?
— Ale czyż mogłam się chwalić ojczulku... sama się przed sobą wstydziłam... Ledwie cię śmiałam pocałować, bojąc się, ażeby mnie nie zdradził zapach cygara.