Rada nie rada, pokojówka ukłoniwszy się znowu, znikła za drzwiami.
W tejże chwili Berta przyskoczyła do nich i zamknęła je na klucz.
Zobaczywszy się znów samą, ochłonęła trochę.
Teraz znowu myślała tylko o odnalezieniu maskaradowego stroju.
Nareszcie w trzeciej szafie za jakiemś okryciem, zobaczyła rąbek bogatych koronek, jakiemi jak pamiętała, przybrany był kostjum Wenecyanki.
W głębi szafy rzeczywiście wisiało ładne domino weneckie, a obok czarna maska, Wyglądały jakby zupełnie nowe; Berta raz tylko miała je na sobie.
Uradowana, z gorączkowym pośpiechem zdjęła je z wieszadła, a wydobyte i leżące na podłodze ubrania, czemprędzej pochowała do szaf w nieładzie.
Nawinął się jej pod rękę jakiś duży szal. Chciała go włożyć do szafy, jak i inną odzież, gdy w tem przyszła jej praktyczna myśl.
Nie trzeba było, ażeby Fanny wiedziała, jakie ubranie zabiera ona z tego pokoju, a służąca łatwo mogła spotkać swą panią, wychodzącą z tego pokoju. Spotkanie mogło być przypadkowe, albo nawet umyślne.
Berta skorzystała więc z szala i zawinęła w niego domino i maskę.
Poczem gdy szafy już były zamknięte, otworzyła drzwi z klucza i nacisnęła klamkę.
W pokoju bielizny, któś prędko zerwał się z miejsca,
Wbiegła Fanny.
— Pani mnie wołała?
Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/377
Ta strona została skorygowana.