Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/378

Ta strona została skorygowana.

I spojrzała badawczo na zawiniątko.
— Nie.
— Przepraszam panią hrabinę, zdawało mi się...
Ale hrabiny już nie było. Poszła do swego pokoju.
— Zawiniątko... cóś zabrała... w takim sekrecie.,, ale co? muszę dowiedzieć się i dowiem!..
Fanny uśmiechnęła się przebiegle.


X.

Tegoż dnia o godzinie siódmej wieczorem pani de Nathon, Herminia i hrabia zasiedli do stołu.
Armand uprzedził, że nie może być na obiedzie.
Twarz Berty nie miała już śladu strasznych wzruszeń, odczutych po południu. Biedna kobieta, tak szczęśliwa z pozoru, a tak nieszczęśliwa w rzeczywistości, naróżowała się dla ukrycia bladości.
Pozostawmy państwa domu w sali jadalnej i prosimy czytelników naszych zajrzeć do małego pokoju dla bielizny.
Pokój oświetlała duża stołowa lampa, na kominie palił się suty ogień. Panna Fanny wyciągała się rozkosznie na fotelu, a Julcia, jak przystoi drugorzędnej garderobianej, siedziała na krzesełku skromnie, z pokorną minką.
Fanny miała nad nią wielką przewagę, imponowała jej swoją wyższością.