Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/389

Ta strona została skorygowana.

wę, obudziłby niezawodnie litość nawet w śmiertelnym jej wrogu.
W miarę, jak się zbliżała chwila działania, wzrastały pani Nathon cierpienia. Gwałtowna gorączka ogień rozpaliła w jej żyłach. Serce to przestawało bić, jakby życie obumierało, to znów rzucało się mocno, jak ptak, chcący się wydobyć z więżącej go klatki.
Hrabina zaledwie zdolną była słyszeć to, co do niej mówiono. Cała istota jej, pochłonięta była jedną wiadomą nam myślą.
Myślą była obecną przy złowrogim dramacie pojedynku. Widziała, jak Armand pada pod żelazem margrabiego de Flammaroche. Widziała ciało jego na nosząch, przykryte białem płótnem. Widziała, jak występuje na płótnie czerwona plama, rozszerza się, powiększa, jak niegdyś ta plama, którą ujrzała, kiedy przed bramą zamku Cusance niesiono stężałego trupa Sebastyana Gérarda, zabitego w pojedynku, również przez Gouliana de Flammaroche,
Pana de Nathon i Herminię, nieraz ździwiło szczególne jej zachowywanie się tego wieczora i odpowiedzi bez związku na ich zapytania.
Około godziny jedenastej, hrabina nie mogąc dłużej zadawać sobie takiego przymusu, opuściła salon pod pozorem znużenia,
Henryk lękając się, czy te dziwne objawy nie są oznakami rozpoczynającej się jakiejś ciężkiej choroby, prędko ucałował Herminię, życząc jej dobrej nocy, a sam zamiast udać się do swego pokoju, poszedł do Berty.