Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/43

Ta strona została skorygowana.

pańskiej dobrej woli odwołujemy się... Niech się pan nie da prosić...
— O! i według mnie, dać się prosić jest najniedorzeczniej w świecie, — odpowiedział młodzieniec z uśmiechem — a nawet dzisiejszego wieczora byłoby to bardzo w złym tonie... Niech panie mną rozporządzają... jestem na usługi...
— Doskonale, kapitanie! — zawołała baronowa. — Ale czy historya pańska będzie bardzo straszna?
— Ośmielam się mniemać, że tak się paniom wyda...
— I to zdarzenie prawdziwe?
— Jaknajzupełniej.
— Pewnym pan tego jesteś?
— Jak najpewniejszym pani baronowo. Sam brałem udział w tym wypadku, który mi się wydaje wielce dramatycznym i dzięki któremu znajduję się dziś u państwa.
— Przygoda, opowiedziana przez samego bohatera... ależ to podwójnie ciekawe... opowiadajże pan co prędzej...
Sebastyan zabrał głos.
Czytelnicy nasi znają już jego opowiadanie. Posłużyło ono za wstęp do niniejszej historyi.
Młoda kobieta i młode dziewczę słuchały z rozognioną uwagą, jak Desdemona opowiadań Otella. Baronowa de Vergy czuła, że serce jej bije żywiej niż zwykle, Berta wstrzymywała oddech. Jenerał nie zauważył, że mu cygaro zgasło.
Kiedy opowiadający zamilkł, godzina jedenasta poczęła bić na wieży kościołka w Cusance. W tejże chwili lokaj zamkowy oznajmił Sebastyanowi, że zgo-