Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/440

Ta strona została skorygowana.

Reporterzy, którzy bywają na balu w Operze jak i wszędzie, dokąd ich powołuje przyjęty obowiązek powiadamiania czytelników o wszelkich kwestyach i faktach chwili bieżącej, słyszeli tylko, że przyczyną pojedynku była tylko sprzeczka tych dwóch gorącego usposobienia, z których jeden drugiego potrącił.
Dzienniki poprzestały na doniesieniu o pojedynku i o jego rezultacie tragicznym, nie wdając się ani w szczegóły ani w komentarze.
Pana de Flammaroche nikt nie żałował, a jeden z jego sekundantów rozpoczął usilne starania, ażeby interesującą wdowę uwolnić z domu obłąkanych, gdzie ją nieboszczyk umieścił, pod pozorem obłędu.
Przyjaciel spełniał ten miłosierny uczynek w nadziei zaślubienia biednej angielki po upływie przepisanego terminu, mając zacny zamiar wydawać dochody z jej milionów, jak to czynił nieboszczyk margrabia za życia.
Nikt chyba tego sekundanta nie pomówi o „niepraktyczność“.
Nareszcie Armand wyzdrowiał zupełnie.
Młodzieniec najprzód opuścił łóżko, potem fotel i następnie swój pokój.
Po mału wrócił do prac swych z hrabią, do dawnych zwyczajów domowych i spokój najzupełniejszy zdawał się znów zapanować w pałacu Nathonów.