Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/456

Ta strona została skorygowana.

Odczytawszy jednak ostatnie zdanie swej pracy, i zanim rozpoczął nowe zdanie dalsze, machinalnie poszukał oczyma fotografii w miejscu, gdzie ją zrana zostawił.
Nie zobaczył jej — wiemy dlaczego.
Przypuszczając, że służący mógł fotografię porzucić pomiędzy papiery, dzienniki i książki, nagromadzone na stoliku, wstał i zaczął wszystko przewracać na biurku, lecz bez skutku.
Fotografii nie było.
— A! tego już za wiele! — zawołał głośno zniecierpliwiony Armand — muszę tą fotografię znaleźć!.. przecie nie znikła!..
Zbliżył się do kominka i pociągnął za sznurek, połączony z dzwonkiem w pokoju służących.
Lecz piękny August nie stawił się na to wezwanie.
Armand zadzwonił znowu kilkakrotnie, a szarpnął sznurek tak gwałtownie, że pozostał mu on w ręce.
Gniew nastąpił po zniecierpliwieniu. Ktoś z lekka zapukał do drzwi w przedpokoju. Młodzieniec pobiegł otworzyć i znalazł się wobec swego stangreta.
— Słysząc że pan dzwoni — rzekł tenże — przyszedłem po rozkazy.
— Nie ciebie potrzebuję. Gdzie jest August?
— Wyszedł, proszę pana.
— No, widzę... Ale gdzież jest?
— Nie wiem, proszę pana... Ale może go gdzie znajdę, jeżeli pan każe, to poszukam go.
— Każę — przerwał Armand — szukaj... znajdź mi