Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/47

Ta strona została skorygowana.

kło.. Pojmujesz, że dla wszystkich byłoby to arcynieprzyjemnie, a szczególnie dla oficera i dla tych, którzyby go u siebie przyjęli... Czyż nie prawdę mówię?
Panna de Franoy milczała.
— Nic nie odpowiadasz!.. — podchwyciła baronowa. — Zatem mam słuszność... Zatem, kapitan Sebastyan Gérard jest i nie może być czem innym, tylko oficerem-dorobkiewiczem... Szkoda, raz jeszcze powtarzam. Gdyby choć trochę był szlachcicem, przepowiedziałabym mu świetną przyszłość... Ale jakiegoż powodzenia można się spodziewać w świecie, gdy się jest synem ojca Gérarda?
Oczywiście rzecz taka znamionowała i zupełną i prawie nieprawdopodobną nieznajomość naszej epoki i dzisiejszych zwyczajów, i czytelnicy niezawodnie zdziwią się i słusznie, zkąd kobieta dystyngowana i rozsądna zapomniała tak dalece, iż w czasie, kiedy my żyjemy, może i musi być dla wszystkich miejsce pod wielkiem słońcem i że się już o tytuły nie wypytują człowieka inteligentnego, który może być synem swoich czynów.
Bo też rzeczywiście młoda kobieta nie była świadoma prądów społecznych. Wychowana przez starą krewnę, przesiąkniętą zmurszałemi poglądami, przejmowała jej zapatrywania, podzielała jej przesądy, i wierzyła naiwnie w te przywileje wojskowe, które tyle burz już unicestwiało zupełnie.
Blanka de Vergy niebyła ani zupełną anomalią i ani nawet wyjątkiem. Na partykularzu wielu jest takich, którzy mają oczy zamknięte na czas bieżący