Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/470

Ta strona została skorygowana.

— Wiedziałem o tem i dlatego wszystko co powiedziałem dążyło tylko do jednego celu, a celem tym, było udzielenie ci rady; Ożeń się!
— W moim wieku! — zawołał młodzieniec ździwiony.
— Czemu nie?
— Doprawdy, bez żartu mówisz, panie hrabio? Nie zapominasz o tem, że mam zaledwie lat dwadzieścia dwa?
— Oto mniejsza... Ale masz tę dojrzałość wieku, jaką mało ludzi może się pochwalić i w trzydziestym roku życia... Ty lepiej od innych zrozumiesz obowiązki małżeństwa i lepiej się z nich będziesz wywiązywał... Uwielbiać będziesz swoją żonę, która wywzajemniać ci się w tem będzie, bo wybierzesz sobie żonę z sercem i z inteligencją! Opóźniać własne szczęście, czyż to nie okradać się? Ja doszedłem lat czterdziestu, kiedy dopiero zostałem mężem mej żony, Gdyby otóż było materjalnie możliwem poznać mi ją i zaślubić o dwadzieścia lat wcześniej, miałbym o dwadzieścia lat więcej szczęścia bez żądnych chmur... Ty przynajmniej uczyń to, czego ja nie mogłem uczynić... Ożeń się, moje dziecko, i śpiesz się zostać szczęśliwym! Cóż, przekonałem cię?
— A któż nie dałby się przekonać, słuchając cię, panie hrabio!.. Ale na co się przyda to przekonanie?.. Do małżeństwa potrzeba dwojga... Ja zaś nie mam panny, która zgodziłaby się powierzyć mi swoją przyszłość...
— A ja może ją znam... — odparł pan de Nathon.
Armand spojrzał nań z głębokiem ździwieniem.