Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/479

Ta strona została skorygowana.

— Może ci się wydam bardzo głupią... albo mającą bardzo słabą pamięć... Daremnie myślę... nie zgaduję wcale a wcale... Dopomóż mi... Cóż to jest za człowiek, którego znam i już polubiłam... Któż to?..
— Armand Fangel — odpowiedział Henryk.
Piorun uderzył.
Nazwisko to, wywołało w oczach hrabiny widziadła ohydnych nieszczęść!.. Henryk pomyślał o potwornym związku między bratem a siostrą!
Biedna kobieta zachwiała się. Zapomniała o wszelkiej przezorności i z wyrazem zgrozy, wykrzyknęła zdławionym głosem:
— On! o! nie! nigdy!.. to niepodobna!..
— Niepodobna?. — powtórzył p. de Nathon, zdumiony zarówno odpowiedzią niespodziewaną, jak i dziwnem zachowaniem się żony. — Dlaczego niepodobna?
Berta, przerażona okrzykiem zgrozy, jakiego nie zdołała powściągnąć, zrozumiała nagle, że może być zgubioną. Trzeba było jakimbądź sposobem złagodzić, zatrzeć wrażenie, sprawione na mężu tem pierwszem uniesieniem. Trzeba było wynaleźć, wymyślić jakikolwiek powód, użyć jakichbądź dowodzeń dobrych czy złych, ale w każdym razie czem bądź wszystko upozorować.
Złamana na chwilę niespodziewanym ciosem, umiała odzyskać prędko właściwą sobie energię i za kilka sekund, nie brakło jej ani przytomności umysłu, ani zimnej krwi.
Nasunęła wszelkie możliwe przeszkody, jakie tylko mogłyby choć w części zmienić projekty pana de Nathon.