Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/480

Ta strona została skorygowana.

Powoływała się to na zbyt młody wiek i Herminii i Armanda, to na imię jego plebejuszowskie, to wreszcie na różnicę majątków.
Hrabia, jak nam wiadomo, przed postanowieniem wydania córki za Armanda Fangel’a, sam już dostatecznie rozważył wszystkie te względy.
Z łatwością więc zdołał rozbić na miazgę dowodzenia żony, lecz ona nie mogła mu ustąpić i w chwili kiedy p. de Nathon sądził, że ją już przekonał swą loiką, rzekła doń składając ręce:
— Tak, przyznaję, kochany Henryku, mądrość twoja przewyższa mój rozsądek... Tak, twoje poglądy są słuszne, wola rozumna i przezorna, ale są też i instynkta macierzyńskie, których nie należy lekceważyć... Ty w związku tym, widzisz szczęście Herminii... Mnie jakiś głos duszy ostrzega, że dla niej byłoby to wiekuiste nieszczęście... W imię nieba, Henryku, proszę cię... W imię miłości naszej, zaklinam cię, błagam cię, wyrzecz się tego małżeństwa!..
— Zbyt dobrze znam twój rozsądek wielki, droga moja Berto — odrzekł hrabia — ażeby nie przypuszczać, że mówisz mi nie bez bardzo słusznych powodów... Odkryj mi je zatem... Czy wiesz o Armandzie coś, co mnie nie jest wiadome?.. Czyżby nie był godny tego uczucia, jakie dla niego mam? ani tego zaufania jakie w nim pokładam?
— Niechże mnie Bóg uchowa od spotwarzania tego człowieka! — zawołała pani de Nathon — Nie wiem o nim nic takiego, czegobyś i ty nie wiedział, nic takiego, coby nie było dobrem i honorowem...