Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/49

Ta strona została skorygowana.

zbroczonego we krwi, bezwładnego, może już bez życia.
Berta obudziła się wreszcie z cichym jękiem. Sen pierzchnął, ale nie znikł wraz z nim sprawiony przezeń przestrach. Z wielką trudnością uspokoiły się nerwy dziewczęcia po tak silnem wstrąśnieniu. Długo potem przebiegały po niej dreszcze. Dopiero pierwsze brzaski świtu, rozproszyły ten głęboki niepokój i Berta, osłabiona ze zmęczenia, zasnęła już wtedy, kiedy ptaszki, niezliczeni goście parku w Cusance, witały wschodzące słońce wesołym świergotem.
O tej porze obudziła się również baronowa, zazwyczaj wysypiająca się długo. Zamiast jednak napowrót zasnąć, jak uczyniłaby to u siebie w Saint-Juan, ubrała się prędko sama, przewiązała czarne włosy białą chusteczką koronkową i wyszła z pokoju.


VII.

Przyzwyczajony do wczesnego wstawania po wojskowemu, hrabia de Franoy już od godziny był na nogach.
Właśnie, przechadzając się przed domem, zapalał już drugie cygaro, kiedy Blanka de Vergy ukazała się na ganku, we drzwiach od przedsionka,
— Ty, baronowo?! — zawołał z komicznem zdziwieniem. — O szóstej zrana! Oczom wierzyć nie chcę!
— Wierz oczom swym, kochany stryjaszku — odpowiedziała młoda kobieta — to ja we własnej osobie!