najcenniejszy skarb... Słowo jego jest święte, jak moje... Co postanowione spełni się, a kiedy zobaczysz pani Herminię szanowaną przezemnie i szczęśliwą, gdy we mnie znajdziesz pani syna z czcią i przywiązaniem, który cię kochać będzie, jak gdybyś była mu matką, której nigdy nie znał, wtedy przebaczysz mi pani, żem ci był nieposłuszny.
Armand wiele się spodziewał po tem odwołaniu się do uczucia matczynego, które powinnoby otworzyć oczy pani de Nathon. Miał nadzieję, że wspominając o swej matce, przypomni jej, że i ona jest matką.
Ani wiedział jednak, jaki to był celny cios. Poruszył najczulszą w niej strunę, dotknął krwawiącej się rany w sercu hrabiny.
W miarę jak mówił, Berta schylała głowę. Gdy skończył, podniosła ją zwolna i wykrzyknęła jakby w gorączce:
— Tak, wszystko się skończyło... Trzeba mu odkryć tajemnicę, ażeby go powstrzymać... Tak! będę miała odwagę mówić... dowie się o wszystkiem... a jeżeli wyznanie mnie zabije, to i cóż potem znaczy dla mnie śmierć... Posłuchaj więc Armandzie... Słuchaj odwróciwszy oczy, ażebyś nie widział mego wstydu... Czy wiesz, dlaczego tu jestem?.. Po co tutaj codzień przychodziłam?.. Dlaczego tak cię kocham, iż oddałabym życie za ciebie, krew swoją, kropla po kropli, przelałabym dla ciebie?.. Dlaczego ta małżeństwo jest niemożebne?.,
Armand zasłaniał twarz obu rękoma.
Berta nie miała czasu dokończyć.
Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/511
Ta strona została skorygowana.