Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/61

Ta strona została skorygowana.

naprzeciw Gérarda na lekcyę szachów, jak mówiła naiwnie.
Czy lekcya taka dawała jaki rezultat? Czy Berta zaczęła już pojmować tajniki tej gry? Trudno byłoby nam objaśnić czytelników co do tej kwestyi wielce ciemnej, ale możemy zapewnić całkiem stanowczo, że panna de Franoy, niewinna zawsze jeszcze jak dziecko, ani podejrzewała, co się dzieje w jej duszy. Potrzeba było błyskawicy, ażeby rozświetlić ciemności tego młodego serca, przepełnionego miłością.
Pod koniec lipca, t.j. w miesiąc niespełna po pierwszem widzeniu się jenerała z Sebastyanem — p. de Franoy, Berta i młody oficer siedzieli razem w altanie.
Była godzina dziewiąta.
Dzień zbiegł, ale noc, rozświetlona miriadami gwiazd i tarczą księżyca, podobna była raczej do zmierzchu. Mężczyzni rozmawiali, paląc cygara. Berta trzymała w ręku bukiet z róż, w który chwilowo zagłębiała twarz, ażeby napawać się rozkosznym jego zapachem.
Sebastyan mówił do siebie z cicha, iż z radością oddałby rok życia, byle posiąść ten szczęśliwy bukiet, w którym woń kwiatów łączyła się z oddechem Berty i pochłonięty tą myślą z roztargnieniem słuchał jenerała, który rozwodził się przed nim nad jakimś systematem wojskowym.
Od czasu do czasu, kiedy p. de Franoy przerywał sobie na chwilę, Sebastyan, wcale nie wiedząc o co właściwie chodzi, odzywał się: „Bardzo dobrze“, „doskonale“. Niewinny to fortel, ażeby pokazać, że