Strona:X de Montépin Dziecię nieszczęścia.djvu/9

Ta strona została skorygowana.

Jak oficerowie tak i żołnierze z ochotą zmierzyliby się z nieprzyjacielem, ale myśl, że mogą być zaskoczeni znienacka i zdradziecko wymordowani, wcale im się nie uśmiechała.
Czterech huzarów wysłanych na zwiady przez porucznika, z tryumfem przyniosło wiadomość, że o wiorstę na prawo znajduje się pośród piasków ustronna oaza a w niej przy źródle dom jakiś otaczony palmowym gaikiem.
Wiadomość ta uradowała wszystkich.
Dom posłużyć mógł za fortecę, źródło gasiłoby pragnienie koni, a cień drzew będzie nieoszacowany w godzinach upału, kiedy słońce afrykańskie rzuca na bezgraniczne piaski promienie jakby z roztopionego ołowiu.
Natychmiast też porucznik Geérard skierował oddział swój w kierunku wskazanym przez wysłanych na zwiady huzarów.
Oaza wkrótce się wynurzyła przed oczyma żołnierzy. Położenie domu było niezaprzeczenie wyborne.
Napozór wydawał się on pustym. Żaden szmer z niego nie dolatywał. Brama była zamknięta.
Jeden z huzarów zeskoczył z konia i kolbą strzelby uderzył we drzwi po kilkakroć.
Nie było odpowiedzi.
Wtedy porucznik żydowi algierskiemu, który towarzyszył oddziałowi jako tłomacz, kazał zawołać głośno po arabsku, że dowódzca francuzki użyje siły, jeżeli mu dobrowolnie nie otworzą.
Tłomacz ulegle wykonał ten rozkaz. Zaledwie skończył mówić, brama rozwarła się nagle.