czynię, poddam się wszystkiemu.
Filip de Nayle, który dotąd milczał zapytał:
— Czy pani widziałaś mordercę?
— Tak, widziałam go, odpowiedziała Weronika.
— I mogłabyś go pani poznać, gdybyś się wobec niego znalazła i gdyby dane ci było odzyskać wzrok?
— Tak, poznałabym go z pewnością, ale gdzie odnaleźć tego nędznika? Miałam wskazówkę, którą uważałam za cenną, spodziewałam się, i ta wskazówka stała się nieużyteczną...
— Wskazówka? powtórzyła pani Verniere. Jaka wskazówka?
— Klejnocik, wyrwany mordercy, podczas gdy z nim walczyłam. Przedmiot ten, oddany przezemnie sędziemu śledczemu, nie wydał mu się dostatecznym do wykrycia winowajcy. Gdyby cudem oczy mi zostały powrócone, poświęciłabym moje życie, moje całe życie, na poszukiwanie mordercy! Oto jedyne dobrodziejstwo, jakie przyjęłabym od państwa, wzrok... Ale państwo nie możecie mi go przywrócić.
— Kto wie? wtrącił Henryk Savanne. A gdybym ja spróbował przywrócić pani ten wzrok, który byłby dla pani szczęściem, światłem dla sprawiedliwości, wreszcie zemstą!
— Niestety! to niemożebne, wyrzekła niewidoma z przygnębieniem.
— Kto pani to powiedział?
— Doktor Sermet tak twierdził, że operacja dla zdjęcia zasłony z oczu moich, sprowadziłaby prawie z pewnością nie światło, ale śmierć.
Strona:X de Montépin Marta.djvu/108
Ta strona została skorygowana.