że może dać wiadomość Robertowi, iż czuwa i że nie trzeba będzie długo czekać na urzeczywistnienie projektu. W ten sposób widzieliśmy go, jedzącego śniadanie, w poniedziałek w Saint-Ouen u pani Aubin i uprzedzającego brata Ryszarda Verniere. Robert zatem wiedział, że O’Brien nie zasypia wcale, lecz wiadomość o odjeździe z Paryża, którą powziął nazajutrz, przejęła go znów niepokojem.
Powróciwszy do fabryki w Saint-Ouen, bratobójca, bardzo niespokojny, wezwał Grivota do swego gabinetu, pod pozorem wydania mu zleceń co do wykonania robót, i zwierzył się mu z wszelkich obaw, zrodzonych nagle nieprzewidzianymi wypadkami.
Grivot mniej był lękliwy od Roberta i nie tak łatwo tracił głowę. Jednakże głęboką zgrozą przejęła go wiadomość, że Henryk Savanne gotów jest przedsięwziąć operację, w nadziei przywrócenia wzroku pani Sollier. Weronika nie byłaby w stanie poznać go, gdyż chroniły go naówczas ciemności, lecz poznałaby Roberta niezawodnie. Otóż gdyby Robert, skompromitowany, oskarżony, aresztowany, stanął przed sędzią śledczym, czy miałby siłę i wolę nie wymienić swego wspólnika? Położenie mogło lada chwila stać się niebezpiecznem.
Robert przyznał, że pomyślał o O’Brienie, który, podjąwszy się usunięcia dziecka, mógłby był również podjąć się zniknięcia babki. Byłaby tu prawdopodobnie tylko pieniężna kwestja.
— Ha! to go zapłaćmy, rzekł Klaudjusz, a ponieważ ja tak samo zagrożony jestem, jak ty, podzielimy ten wydatek. Nie możemy żyć pod groźbą ciągłych
Strona:X de Montépin Marta.djvu/125
Ta strona została skorygowana.