— Co pan mówi? wyjąkał Wiewiórka.
— Powiadam, że kapitan Savanne umarł przed kilku tygodniami.
— Umarł! powtórzył Wiewiórka ze zdziwieniem.
— Jak również pan Ryszard Verniere
— Pan Ryszard Verniere również?
— Blizko trzy miesiące temu.
— Więc któż pan jest?
— Ja jestem jego brat, Robert Verniere. Musiałeś pan rzeczywiście długo pozostawać bez przytomności, skoro nie wiesz nic o katastrofie, jaka nas pogrążyła w bolesnym smutku. Ryszard Verniere umarł, zamordowany 1. stycznia, unosząc do grobu tajemnicę. Marta Sollier znajduje się rzeczywiście przy babce, która już nie jest odźwierną, gdyż oślepła skutkiem rany, otrzymanej w obronie mego brata. Widzisz więc pan, jak pańskie wiadomości przychodzą zapóźno...
Nestor Wiewiórka wydawał się zgnębionym.
— Więc wynagrodzenie, które mi się należało, wyjąkał, na które liczyłem, po które przyszedłem.
— Nie mam obowiązku wypłacić, gdyż nie wiem, jaki pan miał układ z panem Gabrjelem Savanne.
— Ależ ja jestem biedny, bardzo biedny...
Robert mu przerwał:
— Ileż, podług pana, miałbyś pan otrzymać za przyniesienie wiadomości osobom interesowanym?
— Dziesięć tysięcy franków.
— Czyś pan co dostał już na rachunek?
— Pięć tysięcy franków, tytułem prowizji.
— I nie uważasz pan tego za dostateczne?
Strona:X de Montépin Marta.djvu/131
Ta strona została skorygowana.